Zwolnienia i redukcje

Nauczyciele mają o tyle dobrze, że o zwolnieniu z pracy dowiadują się dużo wcześniej. Mogą więc zgrzytać zębami przez kilka miesięcy, a dopiero potem odchodzą. I tak ponad 6 tysięcy już wie, iż od 1 września nie będzie dla nich pracy, a ok. 10 tysięcy nie otrzyma pełnego etatu. To pierwsze ofiary reformy oświaty. Ciąg dalszy cięć w kolejnych latach (szczegółowe dane o liczbie zwolnionych można przeczytać tutaj).

ZNP alarmował pierwszy o zwolnieniach, teraz prowadzi dokładne obliczenia. Wszystko po to, aby udowodnić, iż Anna Zalewska mydliła nauczycielom oczy obietnicami, że nikt z powodu reformy nie straci pracy. Oczywiście, obliczenia to nie wszystko, trzeba by jeszcze po związkowemu zareagować. Ja w garażu trzymam kilka starych opon, więc jakby co, jestem przygotowany.

Nawet Solidarność przeciera oczy ze zdumienia. Koleżanki i koledzy nie spodziewali się, że gangrena zmian obejmie także ich związek. Tymczasem zwalniają nawet swoich, a nie tylko obcych. Widać, że reforma nie została odpowiednio przygotowana. Najpierw należało wymienić dyrektorów na takich, którzy będą wiedzieli, kogo wyrzucić, a kogo nie tykać. To poważny błąd.

Nauczyciele to tylko ludzie, więc są interesowni i dbają o własną koszulę. Jak Solidarność nie uratuje miejsc pracy dla swoich członków, zacznie się rzucanie legitymacjami. W mojej szkole zdarzył się nawet taki przypadek, że legitymację rzucił przewodniczący i przeszedł do ZNP. Ruch służbowy – zwolnienia i redukcje – to także ruch w związkach. Osłabione zostaną obydwa, ale dla Solidarności to może być gwóźdź do trumny.