Lekcje w rekolekcje

Co roku uczniowie klas pierwszych ze zdziwieniem przyjmują informację, że w naszej szkole podczas rekolekcji zajęcia odbywają się wg planu. Prawie nic nie przepada. Wszystko to dzięki umowie dyrekcji z księżmi, którzy u nas prowadzą nauczanie religii.

Pierwszoklasiści dziwią się, że to nie są trzy dni wolnego od szkoły. Dziwią się, że katecheza odbywa się w szkolnej auli (po dwie godziny dla każdego poziomu). A poza tym są normalne zajęcia edukacyjne. Lekcje przedmiotowe mają też ci, którzy nie chodzą na religię. Wyjście do kościoła jest raz – w środę po godz. 12 – czyli po czterech lekcjach. Kto nie idzie do kościoła, zostaje w szkole na jeszcze dwie lekcje. Dla uczniów chodzących na etykę są warsztaty, a dla pozostałych osób lekcje typu polski, matematyka itd. Szczegółowy plan tutaj.

W mojej szkole na religię chodzi mniej niż połowa uczniów. Byłoby marnotrawstwem dawać wszystkim trzy dni wolnego z powodu rekolekcji, skoro większość nie zamierza korzystać z nauki kościelnej. Starsze klasy wiedzą, że takie panują u nas zasady, natomiast młodsze nie mogą pojąć, o co tu chodzi. Czy na pewno – pytają – Kościół się na to zgodził? Moim zdaniem, Kościół nie ma tu nic do gadania. Za szkołę odpowiada dyrektor i to on decyduje, co uczniowie będą robić w czasie lekcji. Równie dobrze mógłby nie zgodzić się na żadne rekolekcje w tym okresie. Chociaż znając polskie realia, pewnie długo dyrektorem by nie był.