A może referendum?

ZNP szuka sposobu na zatrzymanie reformy oświaty. Na razie na PiS nie działają ani manifestacje, ani groźba strajku powszechnego. Więc może referendum? Niech zadecyduje głos narodu.

Pomysł związkowców poparli politycy PO. Grzegorz Schetyna nazwał obecną ekipę MEN ignorantami (info tutaj).

Ignorantom trzeba się przeciwstawić. Dobrze, że ZNP nie jest sam w tej walce. Przydałoby się jednak większe poparcie wśród nauczycieli. Tymczasem w szkołach krecią robotę wykonuje Solidarność. W podstawówkach na zebraniach z rodzicami wychowawcy tłumaczą, że likwidacja gimnazjów jest dla dobra dzieci. Buntownicze nastroje w gronie pedagogicznym hamują też dyrektorzy, jednych strasząc zwolnieniami, a innych prosząc o spokój, współpracę i jedność. Chodzi o jedność w bierności.

Dyrektorzy szkolą się, jak łagodnie przeprowadzić zmiany kadrowe. Inaczej mówiąc, uczą się, jak po cichu zwalniać ludzi. Pomysł z referendum nie jest zły, ale dobry też nie jest. Dowodzi on, że nauczyciele marzą, aby ktoś ich uratował przed reformą, zrobił wszystko za nich. Może naród? Tymczasem prawda jest taka, że jak nauczycielom się nie chce, to narodowi tym bardziej. Obawiam się, że wyniki referendum mogą być gorsze, niż się spodziewamy. A wtedy – mogiła.