Straciliśmy gimnazja

Nocą z 14 na 15 grudnia Sejm uchwalił ustawę likwidującą gimnazja i wprowadzającą 8-letnią szkołę podstawową. Jeszcze tylko podpis prezydenta i będzie po ptokach. Wracamy tam, skąd przyszliśmy, czyli do oświaty poprzedniego systemu (info o ustawie tutaj).

Politycy opozycji krzyczą, że to czarna noc polskiej edukacji. W szkołach jednak tej czerni nie widać. Światła nie zgasły, nastroje wprawdzie beznadziejnie melancholijne, ale tak jest od lat. Dzisiaj ani gorzej, ani lepiej. Nauczyciele są przyzwyczajeni do reform, które robią szkole źle, więc dzisiaj nie rozpaczają. To kolejna strata w edukacji – dziesiąta, setna, tysięczna? Przestaliśmy liczyć i się przejmować. Nauczyciele tracili już tyle razy, że zobojętnieli. Można nam wbić nóż w plecy i parę razy przekręcić, a przyjmiemy to ze stoickim spokojem.

Nawet ZNP – związek nauczycieli – jest świadomy, że na nas nie może liczyć, dlatego wzywa na pomoc rodziców. Jakby rodzice byli z innej gliny niż pracownicy szkół. My wszyscy tacy sami. Krzyczymy, że u nas jest źle i będzie jeszcze gorzej, ale na gadaniu się kończy. Ja nikogo nie krytykuję, ja się spowiadam z własnych grzechów. Nie chce mi się. Czekam, może Finowie na nas napadną albo Koreańczycy i odwalą za nas całą robotę, abyśmy mieli szkoły takie, jak chcemy. Niedługo weekend, pośpię sobie do południa i zapomnę o problemie. A wieczorem może Dodę zobaczę, jak podaje ciastko prezydentowi. Sam coś zjem, wypiję i poczuję się lepiej. Smacznego! Rachunek za naszą głupotę proszę przysłać dzieciom.