Szaleństwo podstawy programowej

Czekaliśmy na podstawę programową i oto ją mamy. Na razie w formie projektu, ale pewnie niewiele się zmieni, skoro na zgłaszanie uwag MEN dał społeczeństwu jedynie tydzień (do 9 grudnia). Termin minie, zanim się ludzie zorientują. Będzie więc, co ma być, a szykuje się istne szaleństwo.

Słuchałem dzisiaj w radiowej Trójce komentarza Wiesława Włodarskiego, Nauczyciela Roku 2007. Ten zacny belfer ubolewał nad wycięciem z podstawy dla szkół podstawowych trygonometrii (była w gimnazjum), ważnego działu matematyki, na co goście Trójki reagowali radością. No bo jak czegoś nie trzeba się uczyć, to fajnie. Dzieciom będzie lżej. Podstawa może się zatem spodobać, szczególnie osobom mniej ambitnym.

Czas zaoszczędzony na przedmiotach ścisłych można będzie przeznaczyć na naukę literatury i historii. Zdębiałem, gdy zobaczyłem „Pana Tadeusza” w zestawie lektur obowiązkowych dla klasy V (zwyczaje i obyczaje), VI (polowanie i koncert Wojskiego), VII (historia Polski), VIII (całość). Obecnie epos Mickiewicza jest obowiązkowy w liceum – a i tak czytanie dzieła nie przychodzi łatwo. Autorzy podstawy programowej wyjaśnili, że przyświecała im idea wspólnego kanonu. Cała Polska ma znać to samo. Aby Polacy trącili wieszczem na starość, muszą nim nasiąkać za młodu i to przez wiele lat. Ja to rozumiem, ale nie popieram.

Projekt podstawy zgadza się z zapowiedziami. Wiedzieliśmy, że dla PiS-u kształcenie polega na wciskaniu jedynie słusznych treści rano, w południe i wieczorem – aż człowiek zapomni, że można inaczej. Do „Pana Tadeusza” nic nie mam, tak samo jak nic nie mam do schabowego. Jednak nie wyobrażam sobie, że mógłbym się żywić wyłącznie taką strawą. Czasem człowiek ma ochotę na chińszczyznę, a czasem na pizzę czy kebab.

Tej różnorodności nie będzie w szkołach po reformie. PiS likwiduje główną zasadę obecnej podstawy, czyli prawo nauczycieli do wyboru. Będzie przymus, co w oficjalnej propagandzie nazywa się powrotem do wspólnego kanonu. Prof. Andrzej Waśko z UJ, odpowiedzialny za podstawę do nauki języka polskiego, wyjaśnił to bardzo dosadnie: „Brak nam wspólnego języka, wspólnego układu odniesienia. Każdy odwołuje się do czegoś innego i tak być nie może” (projekt podstawy tutaj).