Szkoły szykują się do Święta Niepodległości

Trwają przygotowania do uroczystych obchodów Święta Niepodległości. Szkoły zamierzają chyba pobić wszelkie rekordy demonstrowania patriotyzmu. Także moje liceum, zwykle na takie sprawy dość obojętne, planuje pokazać się z należną pompą. Inaczej widocznie się nie da.

Trudno nie ulec atmosferze narodowego podniecenia, wszystko w szkołach kręci się teraz wokół Ojczyzny. Jedni gadają wierszem, bo ćwiczą się do roli w przedstawieniu, inni nucą piosenki, które odśpiewają w tym szczególnym dniu, kolejni omawiają projekty patriotyczne, jakie tworzą ku chwale, a jeszcze inni dyskutują o konkursie, jaki odbędzie z wiadomej okazji. W domu własne dziecko przepytuje mnie z bitew i potyczek, sprawdza znajomość dat, nazwisk, miejsc, bo tak musi być.

Należę do wąskiego grona nauczycieli, którzy niczego specjalnego z okazji 11 listopada nie przygotowali. Nic się za tym nie kryje, po prostu jako typowy facet nie pomyślałem, że też powinienem się włączyć. Głowę miałem zajętą normalną robotą, tj. poezją Norwida w klasie drugiej, literatura średniowiecza w klasie pierwszej, kartkówkami, sprawdzianami i pracami domowymi we wszystkich klasach. Zapomniałem więc o najważniejszym.

Byłbym pewnie zgubiony, ale uratowała mnie młodzież. W piątek, nim się zorientowałem, klasa wychowawcza zabrała mi pięć minut lekcji na przećwiczenie scenki patriotycznej, którą sami wymyślili. Uczniowie z taką werwą huknęli wierszem o chwalebnej służbie dla Polski, że musieli to słyszeć w mieszczącej się niedaleko siedzibie PiS. A jak nie słyszeli, bo może akurat tramwaj przejeżdżał, to ja zgodzę się, aby próba odbyła się jeszcze raz – i nie przez 5 minut, ale całą lekcję. Przepraszam wychowanków, że ich własną inicjatywę zamierzam zapisać na swoje konto i się nią wszędzie chwalić, ale tak to się zwykle w szkołach robi.