Nauczyciele czekają na podwyżki

Minister edukacji umywa ręce w sprawie wynagrodzeń nauczycieli. Tym problemem ma się zajmować specjalny zespół. To może oznaczać, że ani nie będzie podwyżek, ani odpowiedzialnego w rządzie za ich brak.

Powołanie specjalnego zespołu zapowiedziała Anna Zalewska tydzień temu (info tutaj). Ma się on zajmować nie tylko zarobkami, ale także czasem pracy, obowiązkami pracowników oświaty, czyli wszystkim tym, co mogłoby zaszkodzić wizerunkowi pani minister, gdyby zechciała decydować i ponosić za to odpowiedzialność. Powołanie zespołu to bardzo dobry sposób na zamrażanie problemów. W szkole też wciąż powołuje się zespoły – ma się wtedy mało pracy i czyste sumienie, że nic nie drgnęło, za to powstała bogata dokumentacja dobrej woli i szczerych chęci.

Dziwi mnie postawa związków. Solidarność popiera pomysł pani minister, zaś ZNP tylko się niepokoi, ale jest otwarty na dialog. Jakby związki nie wiedziały, czemu służy powoływanie zespołów. Żadnej podwyżki nie będzie, najwyżej jakieś grosze poniżej poziomu inflacji. Jakby minister miała asa dobrej nowiny w rękawie, nie dzieliłaby się tym dobrem ze związkami, tylko sama dała nauczycielom i zyskała ich wdzięczność. Ponieważ nic nie ma, powołuje zespół i zaprasza do dialogu. Jeszcze się okaże, że dobry rząd szykował podwyżkę dla oświaty, ale związki nie potrafiły się porozumieć i wszystko zepsuły. Ach, te wstrętne związki!