Solidarność widzi plusy

W tym tygodniu szkoły zapraszały rodziców na konsultacje z nauczycielami. Ale nie tylko po to, aby porozmawiać o dzieciach. Chodziło też o pozyskanie rodziców dla reformy. Solidarność ruszyła bowiem z kampanią przekonywania do dobrej zmiany w oświacie.

Jeśli rodzic trafił na nauczyciela z ZNP, został zaproszony na poniedziałkową pikietę przeciwko reformie. Jeśli na osobę z Solidarności, dowiedział się, iż wszyscy na zmianach skorzystają, a likwidacja gimnazjów to dla dzieci samo dobro. Agitowali też dyrektorzy. Pół biedy, jeśli rodzic miał sprawę do jednego nauczyciela. Gorzej, jeśli porozmawiał z kilkoma. Od każdego mógł usłyszeć co innego. Wrócił z mętlikiem w głowie i przekonaniem, że w szkole trwa wojna nauczycielsko-nauczycielska.

Solidarność liczy, że dzięki wsparciu reformy dostanie od rządu sowitą zapłatę, w tym parę przywilejów dla nauczycieli jako tzw. pakiet osłonowy – aby skutki reformy nie zabolały. Mówi się m. in. o przechodzeniu na wcześniejszą emeryturę po 30 latach pracy, o rocznej odprawie dla zwalnianych nauczycieli mianowanych i dyplomowanych, o rocznym prawie do tzw. stanu nieczynnego (szczegóły tutaj).

Jeśli cokolwiek Solidarności uda się uzyskać, ZNP będzie w ciężkiej d… Wszyscy bowiem zrobili się bardzo interesowni i idą za tym, kto da więcej. Gdyby rząd dał nauczycielom coś konkretnego na rękę, poparcie dla zmian skoczyłoby do 99,99 proc.