Nowe programy, nowe lektury

Część wakacji nauczyciele przeznaczają na opracowanie programów nauczania. W tym roku nie ma sensu specjalnie się przykładać, ponieważ MEN szykuje nową podstawę programową. Cokolwiek zrobimy, i tak trafi do kosza.

Na szczęście zmiany nie wejdą nagle, a wszystko dzięki temu, że Anna Zalewska jest – jak sama powiedziała – przeciwniczką terapii szokowej (info tutaj). Prędzej czy później szok jednak nastąpi. A wszystko przez zakres zmian. Za rok możemy nie poznać szkoły. Będzie nowy kanon lektur, nowe treści nauczania. Podobno z obecnej podstawy ma nie pozostać kamień na kamieniu. Najbardziej zmieni się nauczanie języka polskiego, historii, wiedzy o społeczeństwie. Inne przedmioty może mniej totalnie, ale też zostaną odmienione.

Nie jestem przeciwnikiem odświeżania kanonu lektur. W każdej zmianie trzeba jednak znać umiar. Coś trzeba zostawić, aby nie została przerwana więź międzypokoleniowa. Muszą istnieć wspólne lektury, które się czyta bez względu na panujący ustrój, obóz, który trzyma władzę, i wartości, jakie aktualnie panują. Podstawa kanonu powinna być nie do ruszenia.

Obawiam się jednak, że pewnych pisarzy nawet Nobel nie uratuje. Wiedząc, co się święci, postanowiłem w tym roku dać na lekcjach szczególne fory m.in. Gombrowiczowi (gej), Miłoszowi (zdrajca) i Schulzowi (Żyd). Później mogę już nie mieć takiej swobody w doborze autorów. Innymi artystami nie będę się tutaj chwalił, bo zostałbym zakuty w kajdany już dziś.