Imieniny w pracy

Do końca roku szkolnego zostały tylko dwa tygodnie, ale niektórym nauczycielom taka siada psychika, że muszą iść na zwolnienie. Ja też rozważałem tę możliwość, a nawet byłem już o krok z powodu nerwów. Na szczęście w porę sobie przypomniałem, że po drodze jest parę imienin, których nie wolno opuścić, np. Małgorzaty, Jolanty czy Jana.

Wprawdzie dzisiejsze imieniny w pracy to nędzna namiastka tego, co działo się tutaj w przeszłości, ale i teraz warto być. W ostatni piątek szampan się nie lał (dawniej obowiązkowo), drinków nie serwowano nawet potajemnie (niby dlaczego?), cukierki były tylko bezalkoholowe (kiedyś nie do pomyślenia), ale co tam bąbelki czy procenty, liczy się dobre towarzystwo, a to było. Ludzie się zeszli do pokoju nauczycielskiego, aby złożyć życzenia i pogadać. Normalnie w czerwcu człowiek goni jak szalona mrówka, dopiero podczas imienin jest chwila spokoju, relaks, ciasteczko, truskawka, cukierek i fura sympatii. Dlatego imieniny w pracy to podstawa zdrowia psychicznego.

Byłem niedawno w pewnej szkole, bo miałem sprawę do załatwienia. Obcy teren, więc kompletnie nie wiedziałem, jak wjechać i gdzie zaparkować. Akurat w bramie stał i stał jakiś samochód, a brama była otwarta. Po kilku minutach dałem krótki sygnał dźwiękowy, żeby może się ruszył. Wiem, źle zrobiłem, nauczyciele przed końcem roku szkolnego są bardzo nerwowi. Jak kierowca usłyszał, że na niego zatrąbiłem, zaczął machać rękami, trąbić nie wiadomo na kogo, krzyczeć, wreszcie z wciśniętym klaksonem wjechał do środka.

Poczekałem minutę, bo bałem się, że mnie fizycznie sponiewiera, i w końcu wjechałem. Udałem się do budynku, dotarłem do znajomej, dla której tu przyjechałam, i zapytałem, jak z imieninami w pracy. Było już Małgorzaty czy dopiero będzie? Może poczekam i przy ciasteczku pogodzę się z człowiekiem, którego przed chwilą tak rozzłościłem. Niestety, okazało się, że w tej szkole o obchodzeniu imienin nawet nie słyszeli. Nie ma takiego zwyczaju. No to nic dziwnego, że facetowi odbiło, gdy na niego zatrąbiłem. I tak cud, że nie wysiadł i mnie nie pobił.