Jaki podręcznik wybrać?

Przed wakacjami nauczyciele muszą podać, z jakich podręczników będą korzystać w nowym roku szkolnym. Handel chce wiedzieć, rodzice i uczniowie chcą wiedzieć, dyrekcji też nie jest to obojętne. Trzeba się zdecydować. Tylko na co, skoro wybór podręcznika wiąże się z poparciem określonej opcji politycznej?

Najgorzej mają nauczyciele edukacji wczesnoszkolnej. Jeśli wybiorą „Nasz elementarz”, dadzą sygnał, że tęskno im za PO, która ten podręcznik wymyśliła. Niektórzy woleliby więc nie mieć prawa wyboru, bo po co się narażać. Opinie na ten temat zbiera na swojej stronie „Głos Nauczycielski” (tutaj można zagłosować).

W liceum wydaje się być łatwiej, ale to tylko pozory. Przecież wydawnictwa edukacyjne nie są politycznie obojętne, a autorzy podręczników też nie są politycznie przezroczyści, lecz przypięci do określonej opcji. Szczególnie podręczniki do historii to istne pole minowe. Ale jak się człowiek zastanowi, to i wybór książki do matematyki nie jest całkowicie obojętny. Może jeszcze nie wiecie, ale matematyki też są dwie – zgodna z polityką PiS i niezgodna.

Jeśli chodzi o język polski, to wybór jest arcytrudny. Dlatego najpierw pomyślałem, że dla bezpieczeństwa własnego nie wybiorę żadnego podręcznika. Niestety, tak się nie da. Nauczanie bez podręcznika to wyraźny sygnał, że z nikim nie trzymam. Gdybym tak zrobił, dostałbym cios i z prawa, i z lewa, a na dobitkę strzał w plecy od niezidentyfikowanych sił, które drzemią w narodzie. Dlatego za jakąś opcją trzeba się opowiedzieć, inaczej człowieka wyrzucą ze szkoły od razu.

Po wnikliwym namyśle podjąłem decyzję, że będę korzystał z dwóch podręczników w tej samej klasie (do wyboru), a na dodatkowych zajęciach z trzeciego. I tak też podałem dyrekcji: uczę z tego lub tamtego albo jeszcze innego. Niech się rodzice nie dziwią i nie narzekają. Czy tylko ja muszę wybierać? Wybierajcie i wy, a jak się nie podoba, to wydawajcie pieniądze na wszystkie trzy opcje.