W tym roku bez zwolnień

Jeszcze tylko dwa tygodnie zostały do zakończenia ruchu kadrowego w szkołach. Nauczyciele otrzymują wypowiedzenia do końca maja, na trzy miesiące przed 1 września (dyrektorzy składają w urzędach szczegółowe plany zatrudnienia, wszystko jest więc czarno na białym). W tym trudnym okresie trochę nadziei wlała w nasze serca minister edukacji. Zapewniła bowiem, że nikt nie zostanie zwolniony z powodu wstrzymania reformy.

Wprawdzie chodzi tylko o skutki pozostawienia sześciolatków w przedszkolach, ale dobre i to. Nauczyciele w szkołach podstawowych, najbardziej z tego powodu zagrożeni, mogą oddychać spokojnie. Czy aby jednak na pewno? Informacja o deklaracji Anny Zalewskiej, zamieszczona na stronie ZNP, jest podszyta ironią (zob. info). Czyżby pani minister tylko sobie strzępiła język?

Ciekawe, jak to wygląda z prawnego punktu widzenia. Czy słowa wypowiedziane przez członka rządu publicznie w Sejmie mają jakąś wagę? Czy są zobowiązaniem, które trzeba wypełnić, czy takim sobie gadaniem po próżnicy? ZNP ironizuje, że zagrożeni zwolnieniem nauczyciele powinni zwracać się do minister edukacji z prośbą o znalezienie pracy. Moim zdaniem, to za mało. Jeśli gdzieś zwalniają, to widocznie wpierw oszukali panią minister, dlatego podała nieprawdziwą informację w Sejmie. A ta zniewaga może krwi nie wymaga, ale przynajmniej wyjaśnienia, kto tu kogo robi w trąbę. Pani minister nas, czy dyrektorzy ją?