Szkoła nieposłuszeństwa

W społeczeństwie jest za dużo posłuszeństwa, dlatego szkoła powinna uczyć czegoś przeciwnego. Zadaniem nauczycieli jest wdrożyć dzieci do buntu i sprzeciwu. Niech nie będą takie spolegliwe. Zło na świecie bierze się bowiem z braku oporu wobec nakazów.

Ideę tę forsuje fiński artysta Jani Leinonen. Jego „Szkoła nieposłuszeństwa/ School of Disobedience” na razie ma formę projektu artystycznego, a sama budowla szkoły mieści się w muzeum. Jednak pomysł nie ogranicza się do budynku, artysta oferuje jeszcze naukę nieposłuszeństwa – można posłuchać wykładów, uczestniczyć w warsztatach i ćwiczeniach. O pomyśle artysta mówi tutaj, a opis idei jest tutaj.

Pracuję w szkole, którą rządzi całkiem przeciwna idea. Dzieci są twórcze, zdolne, ale posłuszne, po prostu anielskie. Niestety, coraz częściej stajemy przed koniecznością uzupełniania etatu w innych szkołach. Czasem w takich, gdzie panują zupełnie inne zasady. Jakiś czas temu koleżanka, u nas postrach młodzieży, wpadła przejęta do pokoju nauczycielskiego i zaczęła opowiadać, jak się zachowuje młodzież w jej nowym miejscu pracy.

Nie da się tego przytoczyć w szczegółach, więc tylko podam konkluzję: „Jednym słowem – stwierdziła koleżanka – bydło i hołota”. Gdyby Jani Leinonen miał problem z wychowywaniem w duchu nieposłuszeństwa, to zapraszam na łódzkie Bałuty. Nie musi nawet patrzeć i wybierać – idealne w oporze wobec belfrów są tu bowiem całe klasy. Tylko polscy nauczyciele strasznie głupi, nie potrafią docenić, że uczą chodzące ideały. Jeszcze nam cały świat będzie zazdrościł takiej młodzieży.