Minister kręci z gimnazjami

Los gimnazjów nie został jeszcze przesądzony. Anna Zalewska dała nadzieję wszystkim, którzy są przeciwni ich likwidacji. W planach na rok 2016 ogłosiła, że „trzeba dyskutować, zdiagnozować i powiedzieć, że potrzebujemy zmiany”. Te okrągłe słowa oznaczają, iż PiS szuka pretekstu, aby z likwidacji gimnazjów się wycofać (info o planach MEN tutaj).

Wiele zależy od tego, kto będzie głośniej krzyczał: zwolennicy czy przeciwnicy likwidacji? PiS miał w programie cofnięcie reformy oświaty, powrót do ośmioletniej podstawówki i czteroletniego liceum, ponieważ liczył na szerokie społeczne poparcie tego pomysłu. Nie spodziewał się ruchu w obronie gimnazjów. Tymczasem obrońców pojawiło się tak wielu i zaczęli tak głośno krzyczeć, że – w końcu mówimy o partii populistycznej – politycznym samobójstwem byłoby realizować program wyborczy. Chcą ludzie mieć gimnazja, niech mają.

Nic jeszcze nie zostało przesadzone, ponieważ nie ma pewności, czy sprzeciw wobec likwidacji gimnazjów jest trwały czy też chwilowy. Może ludzi napędza słomiany ogień, może za chwilę im się odechce, może ze snu zimowego obudzą się przeciwnicy gimnazjów i zażądają spełnienia obietnic wyborczych? Nic jeszcze nie wiadomo, dlatego minister edukacji zapewnia, że będzie rozmawiać. No to porozmawiajmy, może w formie referendum?