Gimnazja – czego chcą dzieci?

Wiozłem dzisiaj na zbiórkę harcerską dzieci w wieku 10-12 lat. Wywiązała się między nimi dyskusja o gimnazjach. Chociaż lubię się wtrącać – taka moja belferska natura – tym razem słuchałem, trzymając buzię na kłódkę.

Zaczęło się od przechwałek, kto dostał dzisiaj najlepszą ocenę. Ponieważ najstarszy nie miał się czym chwalić, został zapytany, do jakiego gimnazjum się wybiera. Z takimi ocenami to chyba do rejonowego. Młodsze przypomniały sobie, że one do gimnazjum nie pójdą. Zaczęły więc zazdrościć starszemu koledze. A on na to, że nie ma czego zazdrościć, bo gimnazja są złe. Gdyby mógł, nigdzie by się z podstawówki nie ruszał.

Młodsi zaczęli przekonywać kolegę, że gimnazja są fajne. Nowi uczniowie, nowi nauczyciele, inne środowisko. Na nic to się zdało. Starszy stwierdził, że wolałby być na miejscu czwartoklasistów i siedzieć w podstawówce kolejnych parę lat. Podstawówka jest bowiem fajna, a gimnazja są głupie.

Poziom argumentów nie był wysoki, ale za to dzieci w poglądach były nieugięte. Wynik głosowania: trzy głosy za gimnazjami, jeden przeciw. Minister edukacji zapowiada konsultacje społeczne. Ciekawe, z kim zechce rozmawiać: z dorosłymi czy z dziećmi?