Nie samymi wyborami człowiek żyje

Nie reaguję ostatnio ani na telefony, ani na maile. Nie mam ochoty odpowiadać na jedno i to samo pytanie, czyli co sądzę o wynikach wyborów. W szkole o niczym innym się nie rozmawia, tylko o tym, co z nami będzie pod rządami PiS. Już mi obrzydło życie z powodu tych dyskusji, a przecież to dopiero początek.

Dzisiaj pojechałem do warsztatu, aby zmienić opony. Pomyślałem, że tam przynajmniej odetchnę od jednego i tego samego tematu. Pooglądam sobie plakaty, które wiszą na ścianach, i zrobi mi się bardzo miło. A trzeba wiedzieć, że lepszych plakatów nie mają nawet kierowcy tirów, a oni zwykle mają całkiem dobre. Lubię więc jeździć do zaprzyjaźnionego wulkanizatora, gdyż jest po co. Niestety, tym razem się zawiodłem. Plakaty zdjął, radio przestawił na polityczne tematy, a poza tym po raz pierwszy od 20 lat nie przywitał mnie sprośnym dowcipem, lecz pytaniem, co sądzę o wynikach wyborów. A niech cię diabli porwą! Gdybym wiedział, co mnie tu spotka, sam bym zmienił opony.

Wczoraj straciła w szkole przytomność jedna z nauczycielek. Podobno z powodu bólu głowy. Mnie też strasznie boli głowa z powodu dyskusji politycznych. Z trudem, ale się trzymam. Strasznie bym porozmawiał o dupie Maryni albo innym równie fascynującym temacie, jednak nie ma z kim. Jak tak dalej pójdzie, to mnie też karetka powiezie do szpitala. Pojechałbym choćby i teraz, ale boję się, o co zapyta mnie lekarz. Jak o to samo, to ja poproszę wpierw o maksymalne znieczulenie, bo nie wytrzymam.