Cukierki się skończyły

Dzisiejszy dzień w szkole okazał się bardzo gorzki. Wszystko przez to, że skończyły się cukierki, jakie dotąd otrzymywaliśmy od kandydatów na posłów i senatorów. Przewaliło się tego przez pokój nauczycielski, oj, przewaliło – chyba z tona słodyczy. Poza tym rozmawialiśmy o wynikach wyborów, a te słodkie nie były.

Udało mi się zjeść dwa ostatnie cukierki, więc miałem trochę lepszy humor. Natomiast koledzy strasznie narzekali na zwycięską partię, wszystko przez brak cukru w organizmie. Tylko ksiądz nie włączał się do rozmowy. Chyba podobnie jak ja ukradkiem podjadał słodycze, nie miał więc powodu do narzekania. Nie chcę rzucać oszczerstw na kolegę w sutannie, ale miałem wrażenie, że w piątek schował sobie torbę cukierków i teraz nie cierpi. Woźna na pewno schowała.

Tak się złożyło, że dzisiaj nikt nie miał ani urodzin, ani imienin. Było więc naprawdę gorzko. Następnym razem, proszę, niech wybory będą przed najbardziej popularnymi imieninami, np. Barbary albo Andrzeja, w ostateczności może być Zofii.