Nieczytelne pismo maturzystów

Burza, brak prądu i niemoc baterii w laptopie zmusiły mnie do przejścia na pismo odręczne. Ze zdziwieniem spostrzegłem, że piszę tak nieczytelnie, iż wszystko jedno, w której ręce trzymam długopis. Trzeba eksperta, aby to odczytać.

Słyszę, że tłumy maturzystów walą do OKE, gdyż nie mogą pogodzić się z wynikami matury (zob. info). Ewidentnie napisali dużo lepiej. Teraz chcą się dowiedzieć, dlaczego nie otrzymali punktów za poprawne odpowiedzi. Co było nie tak?

Podejrzewam, że przyczyna może tkwić w nieczytelnym piśmie. Kto dziś pisze odręcznie? Chyba tylko emeryci po osiemdziesiątce (mam na myśli wiek), reszta ludzkości pisze klikając. Większość nawet nie stuka w klawiaturę, tylko klika w literki na ekranie. Gdy więc trzeba wziąć długopis do ręki, wychodzą z tego znaki głąbowate, do pisma w ogóle niepodobne. Prawie każdy maturzysta tak gryzmoli, że żaden egzaminator tego nie odczyta.

Procedura sprawdzania wygląda tak, że jak coś w pracy jest nieczytelne, to się to zaznacza i pomija w ocenianiu. W ten sposób można stracić trzy czwarte tekstu i uzyskać wynik znacznie poniżej oczekiwań. Nic dziwnego, że maturzyści interweniują w OKE. Moim zdaniem, należy tak przeszkolić egzaminatorów, aby odczytywali wszelkie gryzmoły, albo dać maturzystom prawo pisania na komputerze.

Obecnie mniej niż 1 procent zdających pisze egzamin na komputerze. Reszta nie ma prawa. Tymczasem nieczytelnie pisze ok. 90 proc. młodzieży. Przygoda z burzą i brakiem prądu uzmysłowiły mi, jakim problemem może być pisanie odręczne. To tak, jakby kazać kierowcy porzucić samochód, dosiąść czworonoga i brać udział w gonitwie. Podejrzewam, że koń by się uśmiał.