Ranking zdawalności

Podczas starej matury, czyli 15-20 lat temu, sam oblewałem co dziesiątego ucznia i nie było problemu. Obecnie nie zdał jeden osobnik w całej szkole i mamy duży kłopot. Wszystko przez ranking zdawalności.

Wystarczył jeden uczeń, który nie zdał matury, i znaleźliśmy się poza pierwszą dziesiątką szkół w regionie (ranking tutaj). Zwyciężyły te licea, gdzie zdawalność była na poziomie 100 procent. W przyszłym roku musimy więc uczynić wszystko, aby trafić na podium. Tylko jak to zrobić?

Koleżanka, która przygotowywała pechowego ucznia do matury, zarzekała się, że jak on zda, to jej wyrośnie kaktus na ręce i czołg przejedzie pod okiem. Radziłem, aby w ogóle delikwenta nie dopuściła do matury. Wystarczyło postawić jedynkę na koniec roku i problem z głowy. Po co było ryzykować?

Niestety, jak ktoś ma miękkie serce, to musi mieć twardą d… Osobnik nie zdał, szkoła spadła w rankingu, dyrekcja wkurzona, nauczyciele będą pisać program naprawczy. Stawiam wniosek, aby wszystkim uczniom, którzy stwarzają choćby minimalne ryzyko oblania matury, na wszelki wypadek stawiać jedynkę na koniec roku (z jedynką nie ma prawa podchodzić do egzaminu). To doskonały manewr, aby osiągnąć 100 procent zdawalności. Lepszego pomysłu nie mam.