Sienkiewicz się skończył

Odkąd Sienkiewicz wyleciał z lektur obowiązkowych w liceum, młodzież wie o nim tyle samo, co o Reju czy Pasku. Nazwiska jakby znajome, ale dzieł przecież nikt nie czyta.

Informacje o kompletnej nieznajomości Sienkiewicza docierały do mnie w czasie lekcji, ale nie chciałem w to uwierzyć. Kiedy wspomniałem o Kmicicu i Oleńce, a uczniowie zrobili wielkie oczy, myślałem, iż ze mnie żartują. Wyjaśniłem piąte przez dziesiąte, nie chciałem przecież mówić o oczywistościach. Poza tym Sienkiewicz jest w gimnazjum – jedna powieść historyczna do wyboru. Powinni więc coś wiedzieć.

Egzamin maturalny od tego roku obejmuje wiedzę z dwóch etapów edukacji – gimnazjum i liceum. Sienkiewicza w zestawach maturalnych było całkiem sporo. Niestety, młodzież sobie z nim nie radziła (egzaminowałem obcych uczniów z dwóch szkół, ale moi pewnie nie byli lepsi). Niektóre odpowiedzi były wręcz kuriozalne. Gdy ktoś mówił o autorze Krzyżaków totalne głupoty, dostawał pytanie o czasy, w których żył pisarz. Maturzyści strzelali od średniowiecza aż po współczesność.

Jeden ze zdających uważał, że Sienkiewicz żył w renesansie, a gdy pokiwałem przecząco głową, poprawił na oświecenie. Podpowiedziałem, że u schyłku życia pisarz uczestniczył w obchodach pięćsetnej rocznicy bitwy pod Grunwaldem. Tą podpowiedzią maturzystę totalnie pogrążyłem. I w tej sprawie mam pretensję do Jagiełły oraz Ulricha von Jungingena – dlaczego walczyli ze sobą w wakacje? Gdyby starli się w czasie roku szkolnego, szkoła organizowałaby uroczyste akademie i uczniowie wiedzieliby przynajmniej tyle, co o 1 września czy 11 listopada.