Wydział pyta o wakacje

Jako rodzic otrzymałem zapytanie, czy planuję posyłać swoje dziecko do szkoły w wakacje. Mam się zadeklarować pisemnie i natychmiast.

Dzisiaj córka wręczyła mi pismo tej treści:

Szanowni Państwo!

Wydział Edukacji prowadzi wstępne rozeznanie wśród rodziców dotyczące ewentualnego korzystania przez dzieci podczas wakacji z półkolonii bądź zajęć otwartych w łódzkich szkołach w pobliżu miejsca zamieszkania ucznia. W związku z tym zwracamy się z prośbą o udzielenie informacji, czy jesteście Państwo zainteresowani korzystaniem z:

Półkolonii (wybiera się termin) tak nie
Zajęć otwartych (nie wybiera się terminu) tak nie

Dyrekcja Szkoły

Chciałem się zastanowić, ale okazało się, że nie mogę. Na odpowiedź mam czas do jutra. Nie wiem, czy moja deklaracja jest wiążąca. Czy mogę napisać „tak”, a potem się rozmyślić, bo mi się nie spodoba oferta? Czy nikt się nie obrazi, jeśli zmienię zdanie? Czy mogę dzisiaj napisać „nie”, a gdy oferta okaże się wartościowa, jednak przysłać dziecko? Trudno mi decydować w ciemno.

Mam wrażenie, że zapytanie jest robione metodą „na odwal się”. Uważam, że przed zadaniem pytania należałoby przedstawić rodzicom ofertę. I nie chodzi mi wcale o propozycję tej jednej szkoły, lecz o oferty wszystkich placówek w mieście. Co wydział edukacji proponuje dzieciom na wakacje 2015? Czy ma jakiś pomysł? Czy zaangażował dyrektorów szkół w stworzenie interesujących programów? Czy przeznaczył na to jakieś środki? Jeśli oferuje coś wartościowego, dziecko z chęcią skorzysta.

Jest program i są pieniądze na półkolonie w szkole, będą chętni. Nie ma programu ani funduszy, pies z kulawą nogą się nie zainteresuje. Obawiam się, że wydział edukacji pyta, aby pytać, a pomysłu na wakacje nie ma żadnego.