Bogaci nauczyciele

Przyjemnie jest zostać nazwanym bogatym, chociaż w Polsce to raczej obelga. Nie wstyd u nas robić rzeczy, które są na bakier z prawem, natomiast hańbą jest dorabiać się na uczciwej pracy. Zapewne na tym stereotypie „złego bogacza” bazował autor tekstu pt. „Bogaci chcą podwyżek”, gdy oskarżył nauczycieli, że zarabiają krocie i jeszcze im mało (tutaj artykuł).

ZNP wyjaśnia, iż dane na temat zarobków nauczycieli zostały wyssane z palca (tutaj tekst). Szkoda, gdyż naprawdę chciałbym, aby mi ludzie zazdrościli i pluli sobie w brodę, że nie zarabiają tyle, co belfer. Tymczasem w jakimkolwiek towarzystwie bym się nie przedstawiał, zawsze muszę walczyć z drwinami. Być nauczycielem w Polsce to znaczy być zerem, a wszystko z powodu niskich zarobków. Niejeden znajomy potrafi zadać mi pytanie, jak się czuję jako facet, który zarabia mniej od żony. A skąd on wie – pytam – że moja żona zarabia więcej? Przecież się nie pytał, a ona się nie chwaliła. No – mówi zdziwiony – przecież w firmach zarabia się więcej niż w szkole. A skąd o tym wiesz?

W ocenianiu cudzych zarobków kierujemy się własnymi wyobrażeniami. Niedawno gościłem w domu młodego lekarza. Tak jakoś wyszło, że zaczęliśmy narzekać na niskie zarobki. Nie mogłem uwierzyć, że zarabia tak mało. Wiesz – powiedziałem – lekarze w Polsce raczej nie mają powodu do narzekania na zarobki. Przecież to bogacze. A skąd o tym wiesz? – zapytał. Człowieku – odpowiedziałem – wystarczy zajrzeć do prasy. Wszędzie wołami jest napisane, że zarabiacie po 20-30 tysięcy zł miesięcznie na rękę. To znajdź mi taką pracę, a odpalę ci co miesiąc 10 procent – powiedział. No, wiesz, twoje 10 procent to byłoby dla mnie tyle, ile zarabiam w szkole – odpowiedziałem. Niemożliwe – odparł – czytałem w internecie, że nauczyciele to bogacze. Niestety, w realu wygląda to znacznie gorzej.