Nauczycielka i jej ofiary

Jestem coraz bardziej przekonany, że na lekcjach powinien być stały monitoring – podgląd kamerą i nagrywanie wszystkiego, co dzieje się na zajęciach. Nabrałem takiego przekonania z powodu niecnych postępków uczniów. Jednak powód może być też całkiem inny – obrzydliwe zachowanie nauczyciela, np. takie, o którym głośno dzisiaj w mediach (zob. materiał).

Postępowanie nauczycielki, która 6-letnim uczniom zaklejała usta taśmą i w najróżniejszy sposób zastraszała maluchy, należy do tego rodzaju czynów, co do których nikt nie ma wątpliwości, że to zło. Ja też tu Ameryki nie odkryję. Dlatego pominę tę oczywistość i od razu skupię się na skali żądań, które postawi opinia publiczna.

Zastanawiam się, czy wystarczy nam zwolnienie nauczycielki z pracy i wsadzenie jej do więzienia, czy chcemy czegoś więcej, np. zwolnienia pedagoga szkolnego, wywalenia katechety, dymisji dyrekcji szkoły, zawieszenia w obowiązkach kuratora, wymiany ministra edukacji, a może nawet upadku rządu. Wcale nie trywializuję. Po prostu nie mogę zrozumieć, jak przez kilka miesięcy, a może i lat, mógł się dziać w szkole taki horror i nikt o tym nie wiedział. Jak to jest możliwe?

Teraz zachowam się jak wkurzony rodzic. Gdyby moje dziecko spotkała taka potworność ze strony nauczyciela, uspokoiłbym się dopiero po zaoraniu szkoły i wręczeniu wszystkim pracownikom zakazu wykonywania zawodu od pięciu lat dla stażystów do dożywocia dla dyplomowanych i dyrekcji.

A teraz zachowam się jak nauczyciel. Nieraz mnie dziwiło, gdy poprzedni dyrektor liceum badał, czy odpowiednio traktujemy uczniów, czy używamy wulgaryzmów na lekcji, czy nie naruszamy czyjejś godności. Byłem zdumiony, gdy przepytywał w tych sprawach młodzież. Nie mieściło mi się w głowie, żeby nauczyciel mógł być podejrzewany o poniżanie dzieci. Widocznie dyrektor szkoły miał całkiem inne pojecie o tych sprawach niż ja, a dzisiejszy dzień, jak widzę, przyznał mu rację.

Okazuje się, że nauczyciel może zechcieć zhańbić swoją profesję, więc trzeba mu w tym skutecznie przeszkodzić. Zapewne w gimnazjum i liceum jest łatwiej, ale chyba są jakieś metody, aby nie dopuścić do takiej hańby także w podstawówce czy przedszkolu. A jeśli nie ma sposobu, to załóżmy w salach kamery i nagrywajmy non stop. Inaczej strach posłać dzieci do szkoły.