Wieźli łupy bogate

Moja córka i jej koleżanki wróciły ze straszenia sąsiadów z koszykami pełnymi słodyczy. Okazało się, że hasło „cukierek albo psikus” ma magiczną moc otwierania ludzkich serc i wręcz zmusza do okazywania sympatii dzieciom.

Dziewczynki obeszły duże osiedle w dwie godziny, a potem kolejną godzinę dzieliły łupy w moim mieszkaniu. Dostały nie tylko cukierki, ale też owoce, chipsy, czekolady, ciastka, a nawet drobne pieniądze. Sąsiedzi proponowali także lody, co maluchy lubią najbardziej, a przede wszystkim okazywali dzieciom mnóstwo serdeczności. Przyjazna postawa sąsiadów była chyba najlepszym prezentem.

Osiedle jest bardzo duże, na moje oko mieszka tu jakieś 3 tysiące ludzi. Sąsiadów, poza nielicznymi wyjątkami, prawie nie znamy. Halloween okazało się dobrą okazją do poznania okolicznych mieszkańców. Dziewczynki opowiadały z przejęciem, jak zostały przyjęte, co mówili gospodarze, jak się zachowywali, kto był fajny, a kto taki sobie. Okazało się, że większość dalszych i bliższych sąsiadów to bardzo przyjaźni ludzie, tylko wcześniej nie było okazji się o tym przekonać.

Bałem się, czy moja córka powinna wieczorem chodzić po okolicy, pukać do drzwi obcych osób i narażać się na niebezpieczeństwo. Zgodziłem się dla świętego spokoju. Teraz uważam, że dobrze zrobiłem. Dziewczynki wróciły przeszczęśliwe. Dowiedziałem się przy okazji, że te dzieci, którym rodzice zabronili wychodzić z domu, bardzo płakały. No cóż, jak dorosną, pewnie zrozumieją, że nie każdy obchodzi Halloween, ale na razie trudno im postawę rodziców zaakceptować.

W nagrodę za przyjazną postawę rodzicielską dostałem od córki kawałek najsmaczniejszej zdobycznej czekolady. Była pyszna.