Walka o godziny

Przełom sierpnia i września to czas, kiedy można jeszcze znaleźć zatrudnienie w szkole. Sporo nauczycieli dopiero pod koniec wakacji informuje dyrektorów, że z różnych powodów nie podejmie pracy. Nic dziwnego, że bezrobotni koledzy biegają od szkoły do szkoły, pytając, czy są wolne godziny. Są, ale dyrektorzy woleliby je zachować dla własnych pracowników.

Dobry szef to taki, który daje zarobić swoim pracownikom. W szkole możliwości jest mniej niż w firmie. Najprościej jest dać nauczycielom nadgodziny. Kiedy więc jakiś kolega nie zgłosi się po wakacjach do pracy, jego godziny przydziela się już zatrudnionym pracownikom. Na taką właśnie decyzję czeka rada pedagogiczna. Po co zatrudniać nowych, gdy starzy pracownicy nie są jeszcze syci?

Jakiś czas temu związki zawodowe apelowały do nauczycieli, aby nie brali nadgodzin, tylko zrzekali się ich na rzecz bezrobotnych kolegów. Tort trzeba bowiem podzielić na więcej porcji. Ten apel trafił jednak w próżnię. Niby wszyscy jedziemy na tym samym wózku i każdemu z nas grozi bezrobocie, ale jak przychodzi co do czego, to każdy musi radzić sobie sam. Oficjalnie żałujemy tych, którzy nie mają pracy w szkole, ale po cichu czekamy, że trochę godzin ponad etat szef dla nas znajdzie. Inaczej co to byłby za szef?!