Ciężkie podręczniki

Kupiłem w galerii handlowej podręczniki dla uczennicy trzeciej klasy szkoły podstawowej, czyli 9-latki. Chciałem potem jeszcze odwiedzić kilka butików, ale musiałem zrezygnować. Książki okazały się tak ciężkie, że nie dałem rady dźwigać. Musiałem zanieść torbę do samochodu, gdyż inaczej dostałbym przepukliny. Na zakupy już nie wróciłem.

A przecież to były tylko podręczniki. Tymczasem dziecko nosi jeszcze zeszyty, przybory szkolne, butelkę wody, kanapkę, jabłko i parę różnych drobiazgów. Jak 9-latka daje radę to wszystko dźwigać, gdy dorosły mężczyzna o wzroście 180 cm i wadze 80 kg ma problemy? Albo dzisiejsze dzieci są twardsze, albo ze mnie jest mięczak.

Zauważyłem, że w modzie są plecaki z kółkami. Taki plecak jest często większy od właściciela, ale dzięki kółkom dziecko może go ciągnąć. Uczeń przypomina mrówkę, która taszczy ciężar większy od siebie. Nic dziwnego, że do lamusa odszedł zwyczaj, że chłopak podrywa, dziewczynę proponując, że poniesie jej plecak. Dwóch plecaków – swojego i dziewczyny – nie udźwignie nikt.

Wyprawiłem córkę na wczasy i najbardziej martwiło mnie to, czy da radę zataszczyć swoją walizkę do pokoju na trzecim piętrze. Sam z trudem zaniosłem bagaże do autokaru. Okazało się, że nie tylko dała radę, ale nie musiała nikogo prosić o pomoc. Wychowawcy gorzej sobie radzą z noszeniem bagażu niż dzieci. I to jest chyba pozytywny skutek dźwigania plecaków z ciężkimi podręcznikami. Temu pokoleniu nie są straszne żadne ciężary. Do roboty w magazynach nasze dzieci będą doskonale przygotowane.