Miłość dla humanistów

Bardzo dobrze zostali potraktowani humaniści, którzy dzisiaj zdawali maturę z języka polskiego na poziomie rozszerzonym (zob. arkusz). Dla nastolatków nie ma lepszego tematu od miłości. Do tego należało pisać na podstawie „Romea i Julii”, dramatu, który jest tak popularny, że zna go nawet sześcioletnie dziecko (w wersji animowanej).

Drugie dzieło, z którym trzeba było porównać Szekspira, zostało na wszelki wypadek w teście streszczone:

„Don Kichot opowiada o dziejach szlachcica z Manchy, który pod wpływem fantazji, czytania ksiąg rycerskich, rusza z giermkiem w świat, aby wśród licznych przygód i niebezpieczeństw bronić niewinności, cnoty i prawa.”

Jak ktoś nie miał nastroju do pisania o miłości, mógł wybrać temat miejski. Też bardzo dobry. Na szczęście nie kazano pisać o wsi albo o bohaterskiej śmierci. B. Schulz chyba nikogo nie zaskoczył, gdyż był już na maturze. W ogóle mam wrażenie, że twórcy tematów maturalnych lubią wchodzić kilka razy do tej samej rzeki. Spodziewam się, że i Tyrmand wróci w kolejnych latach.

Humaniści zostali zdecydowanie lepiej potraktowani niż uczniowie zdający polski na poziomie podstawowym. Uważam, że powinno być odwrotnie. Lekkie, rozpieszczające wręcz tematy, bliskie sercu młodego człowieka powinni otrzymać wszyscy maturzyści. Należy dbać o obowiązkowy egzamin z mowy ojczystej, gdyż stanowi on wizytówkę Polski, tymczasem traktuje się go jak chałturę.

Na podstawie innych lektur, ale takie właśnie tematy lub zbliżone trzeba było dać na poziomie podstawowym, a humanistom można było kazać mierzyć się z cięższym kalibrem. Tymczasem humanistom dano łatwiznę, natomiast umysłom ścisłym wciśnięto na podstawie klasykę i kazano sięgać gwiazd. Dlatego klasom o profilu matematyczno-fizycznym od lat mówię, aby wybierały polski na poziomie rozszerzonym. Wyjaśniam, że wystarczy opanować trochę literackiej paplaniny i CKE wystawi wam świadectwo, że jesteście humanistami całą gębą.