Kto posprząta kościół?

Proboszcz zarządził, że rodzice dzieci przystępujących do komunii mają posprzątać kościół. Otwarcie nikt nie protestował, ale jak przyszło co do czego, frekwencja okazała się zerowa. Podobno w poprzednich latach było lepiej.

Wybierałem się, ale po tym, jak kolega opowiedział mi pewną historię, zrezygnowałem. Otóż w poprzednim roku na sprzątanie przyszedł tylko jeden mężczyzna oraz kilka kobiet. Kolega dostał więc bojowe zadanie wytrzepać wielki dywan. Tak trzepał, aż mu bąble wyszły na rękach. Był jednak z siebie dumny. Całej rodzinie opowiadał, że dywan, po którym będą stąpać w dniu komunii, został przez niego osobiście wytrzepany. Niestety, okazało się, że w kościele żadnego dywanu nie było. Rodzina robiła więc sobie żarty, jak to tata trzepał dywan z salonu plebanii. Gdy o tym usłyszałem, postanowiłem nie iść na sprzątanie kościoła. Na pewno byłbym jedynym facetem, czyli dywan dostałby się mnie.

W tym roku nie tylko nie przyszedł ani jeden mężczyzna, ale także żadna kobieta. To powinno dać księdzu do myślenia. Na miejscu proboszcza za rok bym nie ryzykował, ale od razu poprosił o pomoc dzieci. Może nie najmłodsze, gdyż ich obecność zależy od dobrej woli rodziców, a tej – jak widać – brak. Natomiast starsze można prosić bez obawy, że odmówią. Sam tak robię co roku przed maturą i mam salę przygotowaną idealnie. Podejrzewam, że gdybym poprosił o sprzątanie rodziców maturzystów, to kazaliby mi się puknąć w czoło. I ja to doskonale rozumiem.