Strach przed rodzicami

Jak większość nauczycieli najbardziej boję się rodziców swoich uczniów. Dlatego z wielką radością przyjąłem wiadomość, że dyrekcja zorganizowała nam szkolenie z budowania dobrych relacji z rodzicami. To już jutro.

W szkołach skończyła się moda, że nauczyciele uczą się nawzajem od siebie, wymieniają doświadczeniami, pomagają słabszym. To przeżytek. Czasy takie, że każdy jest słaby i kruchy jak jesienny liść. Szkolić więc nas będzie ekspert, zewnętrzny edukator, znawca zagadnienia, człowiek mocny. W bite dwie godziny wyłoży nam, o co w tym wszystkim chodzi. Nie mogę się doczekać.

Na zebraniach wychowawców z rodzicami jest coraz gorzej. Słyszę wciąż takie życzenia pod adresem kolegów, że gdybym przekazał, to najwyżej dostałbym w mordę. Sam też dałbym innemu wychowawcy po pysku, gdyby poinformował mnie, czego rodzice oczekują ode mnie. Nikt więc nikomu nic nie mówi, bo i po co? Zachcianek rodziców nie spełni żaden normalny człowiek.

Niestety, tak dalej być nie może. Słuchać i udawać, że się coś zrobi, a potem nawet nie kiwnąć palcem – tak dłużej się nie da. W końcu rodzice się pokapują, jak to w szkołach działa. Dlatego z wielką nadzieją idę na jutrzejsze szkolenie. Termin fatalny. Niedługo przecież święta, prezenty trzeba kupić, a tu dyrekcja każe siedzieć do nocy. Nie narzekam jednak. Przyszedłbym, choćby to było w samą Wigilię.