Półpubliczne szkoły

Ile jest procent publicznej szkoły, tj, dostępnej dla wszystkich, w szkole publicznej? Jak się przyjrzeć z bliska, to wychodzi bardzo mało. Pół na pół to już sukces.

Klasa ma cztery godziny języka angielskiego, w tym dwie dla wszystkich i dwie dla tych, którzy zapłacą (z tym samym nauczycielem). Na płatne nie wszyscy chodzą, bo nie każdego stać. Czyli dwie godziny angielskiego w szkole publicznej są niepubliczne. To samo można powiedzieć o wielu innych przedmiotach. Godzin niby dużo, oferta bogata, ale przecież nie dla wszystkich. Zapłać, to skorzystasz. Nie, to fora ze dwora. Nie dla psa kiełbasa, nie dla ubogiego ucznia oferta szkoły publicznej.

Rozumiem, że za pracę należy się zapłata, a za dodatkową pracę nauczyciel powinien otrzymać dodatkowe pieniądze. Jednak ta zasada nie może powodować, że publiczne szkoły przestają być publiczne. Szkoła może oferować płatne dodatkowe zajęcia, ale musi przy tym zbadać, ilu uczniów z ubogich rodzin ta oferta wyeliminuje. Takich uczniów należy objąć opieką i zagwarantować im darmowy udział w płatnych zajęciach.

Może się to nie spodoba tym, którzy płacą. Ale taka jest zasada. To publiczna szkoła, a nie prywatny folwark. Zasady są takie: albo bezpłatne zajęcia dla wszystkich, albo płatne tylko dla tych, których na to stać, a reszta chętnych ma to gratis. Przykro patrzeć, jak w publicznych placówkach w całej Polsce uprawia się biznes i bez serca traktuje dzieci, które chciałyby przychodzić na wszystkie lekcje angielskiego, ale pozwala im się tylko na połowę.