Na wycieczce z uczniami

Cała szkoła współczuje klasom, które w tym tygodniu pojechały na wycieczkę i trafiły na fatalną pogodę. Jak zaczęliśmy rozmawiać o tym w pokoju nauczycielskim, to się okazało, że wszyscy byliśmy zapraszani, ale nikt nie chciał ryzykować. I to wcale nie z powodu złej pogody.

Uczniowie z trudem znaleźli opiekunów. Ci, co pojechali, wzięli na siebie masę roboty i kolosalną odpowiedzialność. Nauczyciel podczas wycieczki właściwie nie zasypia, pracuje 24 godziny na dobę, pilnuje, węszy, dba o bezpieczeństwo, czuwa. Uczniowie – nie wszyscy, ale wystarczy, że co drugi – jadą po to, aby pić alkohol. Zresztą ci, co nie piją, na wycieczki nie jeżdżą, bo z pijanymi rówieśnikami nie da się wytrzymać. Raz byli i więcej nie dadzą się namówić (podobno w gimnazjum jest najgorzej).

Jak trafi się dobra pogoda, to jest nadzieja, że uczniów się zmęczy, np. zorganizuje gonitwę po zabytkach albo zwali na głowę tysiące zadań i konkursów, że na picie nie będzie czasu. Szanse są minimalne, ale przy słonecznej pogodzie warto spróbować. Jak leje deszcz, do tego dzień po dniu, nadziei nie ma żadnej. Będą pić. Dlatego coraz więcej nauczycieli na wycieczki nie jeździ. Nigdy i za żadne skarby.