Rodzice żądają zmiany nauczyciela

Nie ma zebrania z wychowawcą, na którym rodzice nie żądaliby zmiany jakiegoś nauczyciela. Czasem nie jednego, ale kilku. Dotyczy to wszystkich szkół. Zresztą im lepsza placówka, tym większe oczekiwania i szybsza reakcja rodziców na ewentualne wady belfrów.

Ponieważ zjawisko się nasila, warto przeszkolić wychowawców, aby wiedzieli, jak mają się zachować. Jedni bowiem nie chcą o niczym słyszeć, obrażają się na uczniów, zaprzeczają oczywistym faktom, bronią swoich kolegów bez względu na to, co mówią skarżący, a inni zacierają ręce i spiskują z rodzicami przeciwko kolegom – szczęśliwi, że skarga nie ich dotknęła.

Aby nauczyć wychowawców profesjonalnego zachowania, należałoby zagrać w otwarte karty. Trzeba by ujawnić, ile w danej szkole jest skarg, ile jest żądań zmiany różnych nauczycieli, pokazać, jak wielkie jest to zjawisko. Potem można by wspólnie zastanowić się, co należy z tym zrobić. Niestety, tak nigdzie nie jest. W każdej szkole ludzie żyją plotkami, a otwartości nie ma żadnej. Ledwie wyjdzie delikwent z pokoju nauczycielskiego, a już wychowawcy zaczynają gadkę, że była na niego skarga i żądanie zmiany na lepszego. Strach wyjść, bo może zaraz zaczną się plotki na nasz temat. Strach zostać, bo trzeba słuchać o innych.

Przez nieomal 20 lat pracy w szkole miałem przyjemność i nieprzyjemność wystąpić we wszystkich rolach. Jedni rodzice koniecznie chcieli, abym zastąpił – ich zdaniem – gorszego nauczyciela. Inni żądali, abym ja ustąpił, a na moje miejsce wszedł lepszy. Występowałem też w roli tego, którego nikt nie chce usunąć, ale też nikt go nie pożąda – czyli w roli przeciętnego, co chyba jest najgorsze. Są nauczyciele, którzy myślą, że ich pozycja w szkole będzie zawsze taka sama. Nic bardziej błędnego. Raz na wozie, raz pod wozem. Raz rodzice cię uwielbiają, a innym razem nienawidzą. Warto o tym pamiętać, gdy los jest akurat dla nas bardziej łaskawy. Sukcesy nie trwają wiecznie.