Ile religijności w szkole?

Szkoła zawsze miała tendencję do wychodzenia przed szereg w sprawach ideologicznych, do podkreślania swojego lojalizmu i przestrzegania panujących zasad. Tak jak w PRL wiele placówek komunizowało ponad normę, tak dzisiaj nadmiernie katolicyzuje. Było i jest to wyjątkowo niesmaczne.

Kiedy prawie dziesięć lat temu zbierałem informacje o historii mojego liceum, zwróciłem się do starych absolwentów, aby coś opowiedzieli. „A po co – odpowiedział jeden z nich – przecież tu byli sami komuniści”. Gdyby jednak zechciał przyjść ponownie, miałby wrażenie, że teraz są sami katolicy. Podobnie jest wszędzie. Prawie każda szkoła potrafi wyjść w komplecie na mszę z okazji lub bez – ponieważ takie nastały czasy. Jak czasy się zmienią, znowu nie będziemy chcieli wspominać, bo niby o czym, przecież tu byli sami zagorzali katolicy.

Nie dziwi mnie zatem zachowanie dyrektorki pewnej szkoły publicznej, która nakazała na piśmie, aby uczniowie na stołówce modlili się przed jedzeniem szkolnego obiadu i tak samo dziękowali Bogu po skończonym posiłku (zob. info). Gorliwość typowa dla nauczycieli, tylko system inny. Media też inne. Zamiast bowiem stawiać ową dyrektorkę za wzór zachowania, przykład pedagogicznej czujności i nauczycielskiego oddania, piętnują. Za komuny – oczywiście, wtedy lista dyrektorskich nakazów byłaby nieco inna, ale równie fanatyczna – dyrektorka dostałaby medal i uścisk dłoni pierwszego sekretarza.