Szkoły bez bibliotek

Ze szkół wyrzucono już opiekę medyczną i nic się nie stało. W razie zagrożenia życia można przecież wezwać pogotowie. W wielu placówkach nie ma już stołówek. Jak kogoś przypili, to przecież może zamówić pizzę z dowozem. Teraz przyszła kolej na biblioteki. Po co uczniom książki? Przecież młodzież nie czyta. Czy komuś to przeszkadza?

Jak czegoś w szkole nie ma, to się z tego nie korzysta. Proste, prawda? Po pewnym czasie nawet człowieka nie dziwi brak opieki medycznej, stołówki czy biblioteki. Jednym słowem, „Polacy, nic się nie stało”. Bez książek da się żyć.

Niestety, tego nowego trendu likwidowania w szkołach wszystkiego, co się da, zupełnie nie pojął sąd. Nakazał bowiem władzom przywrócić biblioteki (zob. info). Co za niefart.

Pewnie ktoś teraz skomentuje, że sąd stanął po stronie tych wstrętnych belfrów. Przecież biblioteki szkolne są po to, aby nauczyciele mieli pracę. Oczywiście, traktowanie dzieci jak śmieci, którym w szkole nic się należy, ani książka, ani zupa, ani troska medyczna, to coś całkowicie normalnego. Pomiatajmy dziećmi, odbierając im prawo do godnej nauki, i otumaniajmy naród, tłumacząc, że likwidacja bibliotek, stołówek i gabinetów lekarskich uderza tylko w nauczycieli, a dzieciom żadnej krzywdy nie czyni.