Nauczanie zintegrowane w liceum

Wielu nauczycieli liceów staje przed koniecznością nauczania kilku przedmiotów. Z jednego nie da się bowiem zebrać godzin na cały etat. Wyjściem byłoby zbieranie godzin w 2-3 szkołach, jednak rzadko jest to możliwe. Pozostaje więc wieloprzedmiotowość – zdobycie dodatkowych kwalifikacji na kilkumiesięcznym kursie bądź rocznych studiach podyplomowych. Nikt przecież nie podejmie pięcioletnich studiów – czasy wymagają natychmiastowych zmian.

Uczniowie, którzy wybierają rozszerzenia, powinni sprawdzić, kto ich będzie uczył danego przedmiotu. Czy fizykę na poziomie rozszerzonym poprowadzi fizyk z prawdziwego zdarzenia, czy może przemalowany na fizyka informatyk? Cóż stoi na przeszkodzie, aby zapytać o dyplom. Może się okazać, że specjalistą od historii jest rusycysta albo nauczyciel przysposobienia obronnego.

Piszę o tym nie dlatego, aby dokuczyć kolegom, którzy muszą się przekwalifikowywać i robią to na gwałt. Chodzi mi o zwrócenie uwagi, jak bardzo nieprzemyślana jest najnowsza reforma oświaty. Wprowadza ona bowiem de facto nauczanie zintegrowane w liceach. Zrozumiałe, że w szkole podstawowej w klasach 1-3 ten sam nauczyciel uczy i polskiego, i matematyki, i wychowania fizycznego. Nie da się jednak zaakceptować podobnego rozwiązania w liceach. Tymczasem tak niedługo będzie. Nauczanie zintegrowane do matury. Jak bardzo odbije się to na wiedzy i umiejętnościach uczniów, czas pokaże.