Sylwester w szkole

Zdaje się, że w tę noc szkoły będą świecić pustkami. Dawniej w co drugiej odbywały się huczne imprezy, a w pozostałych skromniejsze. Było tanio, bo w formie zrzutki na to i owo, więc ludzi ciągnęło jak do miodu. Teraz takie imprezy to przeszłość.

Prawo się nie zmieniło. I przed laty, i obecnie na terenie szkoły nie wolno pić alkoholu. Dawniej jednak albo dyrektorzy byli odważniejsi, albo władza mniej surowa, w każdym razie przestrzeń szkolna w sylwestrową noc nigdzie się nie marnowała. Pamiętam, jak to koledzy z różnych szkół zapytywali mnie, czy chciałbym bawić się u nich. Było do wyboru, do koloru. Obecnie nauczyciele muszą rezerwować miejsca w restauracjach albo umawiać się po domach.

Wspominałem z kolegami sylwestra w szkole i szukałem odpowiedzi, dlaczego teraz nie można. Przynajmniej w placówkach publicznych, bo w innych to się podobno nadal zdarza. Ustaliśmy, że to wszystko przez donosy. Wystarczy drobnostka, a już uczynne osoby donoszą władzom, że w tej i tej szkole dzieje się coś podejrzanego. Dlatego dyrektorzy zabraniają. Skoro tak, to ja uprzejmie donoszę, że ani w mojej szkole, a ani w żadnej innej w Łodzi nie będzie w tym roku sylwestra. A jeśli jest inaczej, to znaczy, żem kiep, bo mnie nie zaprosili.