Brutalna prawda o uczniach

Wkroczyli dzisiaj na moją lekcję osobnicy, którzy przedstawili się jako Bardzo Ważni Filmowcy. Zapewnili, że otrzymali od dyrekcji błogosławieństwo na wyszukanie w szkole kogoś zdolnego i urodziwego do filmu. Przerwałem zajęcia i oddałem siebie oraz wszystkich obecnych w ręce wyroczni.

Bardzo Ważni Filmowcy na mnie nawet nie spojrzeli, więc poczułem się jak Wielkie Nic. Za to wpatrywali się w każdego ucznia wzrokiem przeszywającym do bólu. Zajrzeli każdemu do wnętrza i po chwili orzekli, że tylko jedna osoba jest godna dostąpienia zaszczytu kontaktu z kamerą. Przyglądanie się uczniom miało w sobie coś z koszmaru i sądu ostatecznego zarazem. Z wyrokami boskimi się nie dyskutuje. Bogowie wręczyli wybrańcowi dowód wybrania, zaprosili na casting i rozpłynęli się w szkolnej mgle.

Starałem się pocieszyć samego siebie i uczniów, ale nie znalazłem w ustach żadnego słowa pocieszenia. Ewidentnie doświadczyliśmy na sobie oddzielenia ziarna od plew i okazaliśmy się plewą. Trudno więc się dobrze czuć po czymś takim. Odrobinę pociesza mnie myśl, że jedyne ziarno w naszym gronie, czyli ta wybrana osoba, ma przed sobą trudną drogę. Żeby z tego ziarna był chleb, to – rany boskie – trzeba się będzie jeszcze wiele namęczyć. A plewy mają wolne i mogą nic nie robić.