Nauczyciele narzekają na nauczycieli

Gdybym traktował poważnie, co mówi moja córka o szkole i nauczycielach, musiałbym wciąż interweniować. Wierzę swojemu dziecku, ale ufam też nauczycielom, że poważnie traktują swoje obowiązki. Prawda zapewne leży gdzieś pośrodku. Dzieci po prostu bywają bardzo wyczulone na drobne nieprawidłowości. A drobnostki zdarzają się każdemu.

Wystarczy zresztą przeprowadzić mały eksperyment. Zapytałem kiedyś 10-letniego chłopca z rodziny, co było na mszy. Odpowiedział, że nic. Kiedy nalegałem, bo przecież trudno uwierzyć, iż duchowny dłubał w nosie przez godzinę przy ołtarzu, odpowiedział, że ludzie śpiewali. Gdybym traktował to poważnie, powinienem interweniować u księdza, aby wziął się do roboty i przestał marnować czas w kościele. Niestety, niektórzy wierzą, że nauczyciel siedzi przy biurku i dłubie w nosie. Nic innego nie robi. Czasem jeszcze macha nogą i ziewa.

W gronie znajomych nauczycieli ostatnio dyskutujemy o tym, co nasze dzieci mówią o szkole. Niestety, wieści są straszne. Polonista nie zna polskiego, matematyk myli się przy prostym liczeniu, anglista nie zna podstawowych słówek, prawie każdy nauczyciel nie potrafi uczyć, wszędzie horror i strata czasu. Ponieważ jesteśmy rodzicami, przejmujemy się tym i… co dalej? Część koleżanek i kolegów wybiera się z awanturą. Odradzam, bo przecież znamy tylko wersję dziecka, a dziecko widzi świat trochę inaczej.

Nauczyciele mówią czasem, że najgorzej jest uczyć nauczycielskie dzieci. Uczeń poskarży się w domu, a rodzic-nauczyciel wie wszystko najlepiej, więc jak słyszy, co wyprawia kolega po fachu, musi interweniować. No i robi się afera. Dziecko słyszy, jakie opinie wygłasza rodzic o jego nauczycielu, i zaczyna myśleć podobnie. Uczy go idiota – co potwierdziła mama albo tata. Kto chciałby uczyć się od idioty? Przecież nikt. Mimo woli rodzic przyczynia się do tego, że dziecko zmarnuje w szkole kilka kolejnych lat. Przestanie się uczyć od swojego nauczyciela.

Dlatego uważam, że dla dobra rodziny albo powinniśmy nie interweniować w ogóle, albo interweniować tylko wtedy, gdy postanowiliśmy zabrać dziecko do innej szkoły. Oczywiście, na konsultacje zawsze warto iść, ale nie po to, by robić aferę, tylko by poznać wersję drugiej strony. Zresztą na rozsądną rozmowę warto iść z dzieckiem. A poza tym należy swoje dziecko uczyć szacunku do drugiego człowieka. Szczególnie do nauczyciela, którego wina w najmniejszym stopniu nie została jeszcze udowodniona. Jak na razie to tylko dziecięce pomówienia.