Polonista – maszyn specjalista

Są wolne miejsca pracy dla nauczycieli. Są szkoły, w których można podjąć pracę od zaraz. Nikt się jednak nie zgłasza, mimo że bezrobocie wśród nauczycieli coraz większe. Dawniej wolne miejsca czekały na anglistów, teraz jednak nie o nich chodzi. Szkoły mają problem ze znalezieniem nauczycieli przedmiotów zawodowych. Inżynierowie nie chcą być nauczycielami, a jest na nich spore zapotrzebowanie (zob. info).

Od kilku lat MEN prowadzi kampanię mającą na celu reaktywację szkół zawodowych. Odbyło się parę konferencji, politycy wystąpili z płomiennymi mowami, specjaliści wzięli pieniądze za badania, że szkoły zawodowe są pilnie potrzebne. I tyle. W ogóle nie zainwestowano w kształcenie kadry, która w tych szkołach mogłaby podjąć się praktycznej nauki zawodu.

Zapewne urzędnikom wydawało się, że specjaliści będą walić do szkół drzwiami i oknami. Myśleli, że inżynierowie leżą na półkach i można ich brać niczym polonistów, biologów czy geografów. Tak się jednak nie stało. Młodzi inżynierowie nie chcą pracować w szkołach.

Dziwne, że w MEN nie podjęto żadnych środków, aby zachęcić nauczycieli, którzy masowo tracą etaty w szkołach, do przekwalifikowania się na specjalistów przedmiotów zawodowych. Oczywiście, nie jest to ani łatwe, ani tanie. Jednak pamiętajmy, że zwalniani nauczyciele – mianowani i dyplomowani – dostają półroczną odprawę albo przechodzą w stan nieczynny i przez pół roku otrzymują wynagrodzenie bez świadczenia pracy. Czy nie lepiej byłoby zobowiązać tych nauczycieli do przekwalifikowania się na specjalistów, których szkoła poszukuje? Dopiero teraz niektóre miasta zaczynają o tym myśleć (zob. info o Bydgoszczy).

Gdybym stanął przed wyborem, że dostaję wymówienie z powodu braku godzin j. polskiego (jestem polonistą) albo skierowanie na studia podyplomowe z obróbki maszyn, to wolałbym studia podyplomowe. W szkołach już teraz wiadomo, dla kogo nie będzie pracy za trzy lata, np. dla fizyków, chemików i dla biologów (każda szkoła będzie musiała rozwiązać umowę z jednym takim nauczycielem). Jest więc czas, aby fizyka przekwalifikować na nauczyciela przedmiotu zawodowego. Zyskałyby na tym uczelnie, u których MEN zamówiłoby określone kierunki studiów, zyskaliby nauczyciele, których państwo nie zostawiłoby na lodzie, zyskaliby uczniowie.

Dlaczego więc się tego masowo nie robi, tylko zwalnia, płaci odprawy i zabija szkoły zawodowe, bo nie ma w nich kto uczyć? Oczywiście, przekwalifikowany polonista to nie to samo, co inżynier z prawdziwego zdarzenia. Skoro jednak nie stać nas na kupno rasowych ogierów, trzeba przypiąć do wozu te konie, które mamy. Jestem przekonany, że pociągną ten wóz polskiej oświaty całkiem dobrze.