Uczeń na walizkach

Reforma edukacji nie odciążyła uczniowskich plecaków, więc z pomocą musieli przyjść ich producenci. Wprowadzili oni plecak na kółkach, rodzaj walizki, której nie trzeba nieść na plecach, wystarczy ją ciągnąć za sobą. Dzięki temu można do plecaka zapakować więcej.

Kiedy pierwszy raz zobaczyłem, jak pierwszoklasiści ze szkoły podstawowej ciągną za sobą teczki na kółkach, myślałem, że wybierają się za morze. Okazało się, iż tylko do pobliskiej szkoły. Licealiści rzadziej, ale też się zdarza, korzystają z tego typu plecaków. Zamiast dźwigać ciężary, decydują się na niesubordynację, czyli po prostu nie noszą do szkoły podręczników. Małe dzieci respektują przepisy, więc plecaki mają ciężkie.

Dlaczego tornistry są tak ciężkie? Nie chodzi tylko o grube podręczniki i rozliczne zeszyty, chociaż one też ważą sporo. Dziecko musi brać ze sobą wodę do picia, gdyż szkoła tego nie zapewnia. Można kupić po drakońskiej cenie w szkolnym sklepiku (działa tam prywatna firma), ale nie każdego na to stać. Trzeba też brać ze sobą coś do zjedzenia, gdyż stołówki albo nie ma, albo jest ona prowadzona przez firmę, która serwuje byle co za znaczną kwotę. Dzieci, które przebywają w szkole od 8.00 do 17.00, potrzebują sporo jedzenia i picia – to wszystko mają w plecaku.

Być może tak musi być i żadna reforma niczego nie zmieni. Teczki będą więc ciężkie. Zdecydowanie za ciężkie dla 6- czy 7-latków. Nie pozostaje więc nic innego, jak liczyć na pomysłowość producentów plecaków. Na razie mamy tornistry na kółkach. Może trzeba iść krok dalej i dodać do nich silniczek?