Nauczyciele rezygnują z podwyżki?

Niezłego klina wbił nauczycielom burmistrz Łap Wiktor Brzosko. Poprosił, aby nie brali podwyżek, gdyż gminy na to nie stać (zob. źródło). Przypomniało mi się od razu, jak o podobną przysługę prosił mnie kilkanaście lat temu właściciel prywatnej szkoły. Dokładnie chodziło o to, abym nie brał pieniędzy za część godzin, jakie wypracowuję w jego placówce. Prezesa nie obchodziło, czy ja mam co do garnka włożyć, za co zapłacić czynsz czy spłacić kredyt w banku. Prezes tylko prosił, a ja musiałem się ugiąć. Inaczej nie wypadało. Jeszcze by prezes uznał mnie za człowieka bez serca i wywalił za to ze szkoły.

Prośba burmistrza ma wielkie znaczenie, nie wypada więc jej odrzucić. Przecież człowiek troszczy się w ten sposób o całe Łapy, o dobro gminy. Dlatego zamiast odrzucić tę prośbę, poprosiłbym burmistrza o jeszcze więcej troski. Niech zwróci się do wszystkich mieszkańców, do ludzi prowadzących różne biznesy w gminie, aby w ramach wdzięczności za uratowanie budżetu Łap traktowali nauczycieli specjalnie.

Niech bank nie będzie taki pazerny, niech obniży prowizję i ratę kredytu. Niech elektrownia nie zdziera tyle za prąd, niech obniży swoje drakońskie stawki. Niech woda będzie tańsza i bilet do kina, i drink w barze, i chleb w sklepie. Niech ksiądz mniej bierze od nauczycieli za ślub, chrzest dziecka i za pogrzeb. Niech taksówkarz taniej wozi, niech szewc bierze opłatę tylko za reperację jednego buta, a drugi niech naprawi nauczycielowi za darmo. Jak się wspierać, to się wspierać. Dlaczego tylko nauczyciele mają rezygnować z części swoich dochodów, niech wszyscy trochę odpuszczą. A przede wszystkim niech przykład idzie z góry.

Mam nadzieję, że burmistrz rozumie, o co mi chodzi. Niestety, prezes prywatnej szkoły, w której pracowałem, tego nie rozumiał. Wymagał poświęcenia tylko od nauczycieli. Oby teraz nie było podobnie.