Szkoły, łączcie się

Rodzice marzą o małej szkole dla swojego dziecka, ale władze chcą rozwijać tylko duże placówki. Wprawdzie małe są bezpieczniejsze, ale duże tańsze, więc dyskusji nie ma. Małe pójdą pod nóż, chyba że połączą się z innymi i staną się wielkie.

Władze Łodzi wprowadziły zasadę, że na przetrwanie mają szanse tylko te licea, które są w stanie otworzyć co najmniej cztery klasy w poziomie. Taki wymóg to strzał w plecy. Przypomnę, że wcześniej wiceprezydent Łodzi Krzysztof Piątkowski wymusił na każdej szkole zmniejszenie liczby klas. Teraz okazuje się, że dla niejednej placówki to może być koniec pieśni (zob. materiał). Przypomnę też, że ponad rok temu mój dyrektor podał się do dymisji, gdy Piątkowski zabronił nam otwierać siedem klas (chętnych mamy bez liku), a zgodził się najpierw na pięć, a po naszym proteście na sześć (zob. info).

Teraz władze miasta zmieniły front. Argumentują, że duże szkoły są lepsze dla uczniów. A wszystko przez nową reformę, która jednakowe nauczanie dla wszystkich wyznacza tylko w pierwszej klasie liceum. Potem uczniowie muszą wybierać. Aby jednak szkoła oferowała wszystkie możliwe profile, muszą być co najmniej cztery klasy w poziomie. Dlatego władza zapala zielone światło wyłącznie dla szkół-molochów, a małe zamierza uśmiercić.

To nie pierwsza reforma, która miała służyć uczniom, a w rzeczywistości okazuje się działać na ich szkodę. Pierwszym fatalnym skutkiem jest skazanie na likwidację małych szkół. Jakie jeszcze straty przyniesie reforma, na pewno niedługo się przekonamy.