Podręczniki do wyjaśnienia

Wydawnictwa z niecierpliwością czekają, aż szkoły zatwierdzą obowiązujące w przyszłym roku podręczniki. Potem rodzice zaczną wydawać pieniądze, wydawnictwa zarabiać, a szkoły… No właśnie, co będą mieć z tego szkoły i czy w ogóle powinny?

Do dyrektorów wpływają pisma od gminy czy powiatu, aby wyjaśnili, co szkoła otrzymała od wydawców podręczników. Może złote góry? I dyrektorzy się spowiadają. Nie jest to miłe ani przyjemne, dlatego ludzie dyskutują, co wpisać, a czego nie wpisać. Czy należy ujawnić tylko sprzęt, który szkoła otrzymała oficjalnie, czy także rzeczy, które wydawcy po prostu zostawili po prezentacji? Czy dyrektorzy mają zaglądać do szkolnych pracowni i podawać, co otrzymali nauczyciele? Innymi słowy, jak rzetelnie się spowiadać, aby nie podpaść przełożonym (zob. dyskusję dyrektorów)?

Większość szkół i nauczycieli trzyma się z dala od wydawców. Łatwo bowiem o podejrzenie, że szkoła czy nawet sam nauczyciel mają korzyść za wyznaczenie określonych podręczników. Gdy chodzi o pieniądze, zawsze istnieje ryzyko, że ktoś zechce je dać lub wziąć. Sprawa jest zatem delikatna. Ale nie tylko delikatna, ale także trudna. Podręczniki są tak konstruowane, aby do ich jak najlepszego użycia potrzebny był drogi sprzęt, np. komputer z odpowiednimi programami, tablica multimedialna, rzutnik itd. Wszystko to kosztuje krocie. Podręczników, które składają się tylko z książki, już praktycznie nie ma. Wydawcy oferują, że cały potrzebny sprzęt dostarczą szkole gratis. No i mamy problem – brać czy nie brać?