Złe reformy

ZNP protestuje przeciwko złym reformom. Nauczyciele od dawna domagali się mocnej reakcji związków zawodowych na to, co wyprawia MEN. Czara goryczy w końcu się przelała. Jak podkreśla Sławomir Broniarz, nie chodzi o to, że pedagodzy nie chcą zmian. Problemem są złe zmiany, które rodzą dodatkowe obowiązki biurokratyczne, a nie przynoszą żadnych pozytywnych efektów (zob. info o akcji). Inaczej mówiąc, trzeba się podwójnie narobić, a korzyści brak. Nie ma gorszej motywacji jak próżna robota. W ostatnich latach MEN fundował nauczycielom masę próżnej roboty.

Akcja protestacyjna została zainicjowana w trudnym czasie. Przynajmniej dla pracowników szkół średnich. Matura spowodowała, że do nauczycieli słabo docierały informacje związkowe. Wprawdzie koleżanka, prezes ogniska w moim liceum, wiele razy przypominała mi, abym przeczytał ulotkę i wypełnił ankietę, ale ja nie miałem do tego głowy (zob. ulotkę). Nieraz egzaminowało się od rana do wieczora i tak przez wiele dni. Po takim maratonie człowiek zwalał się w domu na miękki fotel i zasypiał. Już mi szanowni Blogowicze przypominali, abym zainteresował się akcją ZNP, ale sił nie miałem. Teraz nadrabiam zaległości.

Czy ZNP planuje coś więcej niż ulotki i plakaty? Wszystko zależy od reakcji samych nauczycieli. Na ile poprą działania Związku, czy utożsamią się z ideą protestu. Jak widać na moim chociażby przykładzie, czas nie jest dobry na protesty. Najpierw były matury, teraz zaczyna się okres wycieczek, za chwilę będziemy organizować ostatnie sprawdziany i wystawiać oceny końcoworoczne. A potem są wakacje. Znaczy to, że na poważniejsze działania można liczyć dopiero od września. Myślę, że ZNP jest tego świadom, iż majowa akcja to tylko preludium tego, co może zacząć się po wakacjach. Trudny rok się zapowiada. Na pewno trudny dla nauczycieli, idą przecież masowe zwolnienia. Czy będzie łatwy dla decydentów oświatowych, zależy także od naszej postawy. Jak mówi przysłowie, barany są po to, aby je strzyc.