Gorąca matura

Przepisy podobno zabraniają wnoszenia na maturę jedzenia i picia. Piszę „podobno”, ponieważ zakaz nie jest jednoznaczny. Brzmi on tak:

„Zdający w trakcie części pisemnej egzaminu może korzystać wyłącznie z materiałów i przyborów pomocniczych, których wykaz ogłasza dyrektor CKE dwa miesiące przed terminem części pisemnej egzaminu na stronie www.cke.edu.pl; zdający nie może wnosić do sali innych materiałów i przyborów pomocniczych.” (zob. źródło, s. 10)

W szkołach interpretuje się to jako absolutny zakaz wnoszenia na maturę czegokolwiek do jedzenia i picia (zob. info dla maturzystów przykładowej szkoły). Wydaje się to rozsądne, w końcu egzamin nie trwa długo, więc można wytrzymać o suchym pysku.

Jednak czas matur jest w tym roku wyjątkowo gorący (przynajmniej na razie). Wczoraj czuwałem nad maturą z języka angielskiego. W sali było ponad 30 stopni, parno i duszno, mimo że okna były otwarte. Na sali ani kropli wody, ponieważ nie wolno. Gdy tak prażyliśmy się w słońcu, jedna z uczennic zgłosiła, iż może za chwilę być z nią niedobrze. Uratowałaby ją szklanka wody.

Co było dalej, czy wniosłem na salę tę szklankę, czy nie, musi pozostać tajemnicą. Przecież nie mogę złożyć donosu na siebie i zachęcić prokuratury, aby przyjrzała się, czy nie popełniłem zbrodni. Piszę o tym tylko dlatego, aby zaprotestować przeciwko durnym procedurom. Jeśli temperatura na zewnątrz przekracza 20 stopni, obowiązkowo na sali powinna znaleźć się woda dla każdego – zarówno dla zdających, jak i nadzorujących. Uważam, że przepisy należy zmienić natychmiast, inaczej dojdzie do tragedii. Oczywiście, można nie zmieniać niczego, a przepisy mieć zwyczajnie w głębokim poważaniu, co w naszej ojczyźnie występuje najczęściej: prawo idiotyczne, ale ludzie z głową na karku.