Nauczyciel na Fejsie

Nauczyciele nie mogą być sobą nawet poza szkołą, ponieważ tego podobno wymaga ich zawód. To profesja samoograniczenia. Jeden z belfrów zapomniał o tej zasadzie i na Facebooku pokazał siebie takim, jakim jest: proszę zobaczyć. Teraz specjaliści od ludzkiej psychiki dowodzą, że z taką osobowością nie nadaje się na pedagoga (zob. tekst).

Byłem kiedyś na balandze nauczycieli, podczas której jeden z nas śpiewał: „Któż cię teraz posunie, tak dokładnie jak ja, któż utuli cycunie, wyp… jak trza…”. Kto zna całość, ten wie, że zmysły szalały. Było tam jeszcze kilka mniej lub bardziej sprośnych piosenek, w końcu nauczyciele też ludzie, więc lubią zaszaleć. Czy powinni sobie tego żałować?

Wiadomo, że chodzi o to, aby nauczyciela nie widzieli i nie słyszeli uczniowie. Jak potrafi się dobrze skryć, to może robić, co chce. Niestety, uczniowie zrobili się tak wścibscy, że wypatrzą belfra, choćby skrył się w mysiej dziurze. Dawniej nauczyciel mógł iść np. do pierwszego lepszego parku w Łodzi i tam, podobnie jak większość dorosłych mężczyzn, wypić wino z kolegami. Obecnie nie może, ponieważ wszystkie miejsca zajęte przez uczniów, którzy robią dokładnie to samo, czyli piją. Jak powstawał internet, to wydawało się, że znajdzie się w nim miejsce dla każdego. Okazało się, że też nie. Wszędzie bowiem czai się uczeń, a za nim oburzony rodzic.

Dawniej było odwrotnie. Pamiętam, że jak na początku swojej belferskiej pracy pojawiłem się w pubie, to po chwili wyszli z niego moi uczniowie. Woleli nie ryzykować. Teraz to belfer musi uważać i jak trafi w jakiejś mordowni na ucznia, to musi albo umykać, albo zamawiać szklankę mleka. Ja to rozumiem i akceptuję. Znaczy się, człowiek z temperamentem Salwadora Dali nauczycielem być nie powinien?