Zakochanych coraz mniej

Lubię święta dla wszystkich, nie przepadam za świętami dla nielicznych. Szczególnie jako nauczyciel i wychowawca martwię się o samopoczucie osób, które jeszcze nie zostały trafione strzałą Amora. A takich w szkole coraz więcej.

Oczywiście, mogę się mylić. Być może zakochanych jest dużo, ale nie rzucają się w oczy. Mam jednak wrażenie, że się nie mylę. Po prostu młodzi zrobili się mniej kochliwi i mniej skłonni do wchodzenia w związki. Dawniej par było istne zatrzęsienie. Na każdej przerwie można było spotkać zakochanych, którzy się czule obejmowali, namiętnie całowali albo gruchali niczym gołąbki. Teraz prawie nikt się w szkole nie migdali. Czyżby młodzi mniej kochali?

Można być zakochanym w kimś spoza szkoły. Pamiętam czasy, kiedy sympatie moich uczniów wręcz szturmowały lekcje. Zakochani nie mogli się doczekać końca zajęć. Nieraz też prosili, czy mogą wejść i pobyć na lekcji razem z ukochaną. Teraz to się prawie nie zdarza. Pamiętam też czasy, kiedy przed szkołą czekały tłumy adoratorów – studentów, obcokrajowców, licealistów z innych szkół. Teraz albo się to wszystko skończyło, zmalało do takich rozmiarów, że zjawiska nie widać, albo przeniosło się ze szkoły gdzie indziej, może do galerii handlowych. W każdym razie w szkołach Amor już prawie nie gości.