Krytycyzm i własne zdanie

Jedno z pytań, jakie zadaję uczniom podczas pisemnego sprawdzianu, dotyczy ich własnej opinii. Proszę, aby ustosunkowali się do prezentowanej wiedzy. Oczekuję, że napiszą, co sądzą o zjawiskach kulturowych, które wbili sobie do głowy na potrzeby sprawdzianu. Ponieważ opinia jest tak samo oceniana jak zasób wiadomości, uczniowie starają się wyrazić ją na jak najwyższym poziomie.

Nie jest wcale łatwe mieć sąd na jakiś temat. Dlatego opinie uczniów są podobne i brzmią często zaskakująco trywialnie, np. „Uważam, że Pan Tadeusz jest dzisiaj aktualny” albo „Sokrates swoją działalnością zasłużył na zbawienie” albo „Jak dla mnie, Kochanowski za to, co zrobił dla Orszulki, jest wielki”. Zdarzają się sądy oryginalne, jednak należą one do rzadkości – są jak perły w stawie. Jak już się trafią, to wzbudzają podejrzenie, że uczeń je ściągnął z internetu i wykuł na pamięć.

Lata kształcenia „pod klucz” zrobiły swoje. Młodzież nie jest przyzwyczajona do wyrażania na piśmie własnych sądów. Przymuszona, wypowiada się w duchu kaznodziejsko-serialowym, parodiuje kościelne kazania, naśladuje wypowiedzi jurorów telewizyjnego show albo odświeża opinie z wczesnego dzieciństwa („wspaniale”, „pięknie”, „cudownie”). Jak już zdobywa się na coś osobistego, to jest to podszyte irytacją, np.: „Chyba powinienem napisać coś mądrego, ale akurat nic mi nie przychodzi do głowy” lub „Nie wiem, o co panu dokładnie chodzi z tą opinią…”.

Nowa matura wpędziła ucznia w takie stany, że najbardziej tęskni on za bezmyślnością krowy pasącej się na łące. Ponieważ teraz w edukacji zaczynają wiać nowe wiatry i od ucznia oczekuje się kreatywności, samodzielności i krytycznego myślenia, mamy poważny problem. Głupimi reformami przemieniliśmy uczniów w krowy, a teraz zachciewa nam się wypuszczać ze szkół sowy.