Woźne strajkują

W środę w wielu łódzkich szkołach będą tylko nauczyciele. Przejmą rolę woźnych – będą sprzątać sale, dbać o czystość na korytarzach, zamykać i otwierać różne pomieszczenia, podwójnie dyżurować (za siebie i za woźne), wpuszczać i wypuszczać uczniów ze szkoły. Cała robota spadnie na belfrów – także zadania wykonywane przez sekretarkę, księgową i portiera.

Pracownicy administracji i obsługi będą strajkować z powodu niskich płac. Rozważano różne formy strajku, w końcu zdecydowano się na nieobecność w pracy (urlop na żądanie). Miejmy nadzieję, że to coś pomoże. Osobiście jestem zwolennikiem bardziej radykalnych form protestu. Jak już strajkować, to na całego i tak, aby zadrżało całe miasto. Uważam, że powinien zostać zorganizowany marsz pod Urząd Miasta, wejście na jego teren i zakorkowanie wszystkich pomieszczeń. Powiedzmy na jakiś tydzień, aby media nie mogły przemilczeć tego zdarzenia. Obawiam się, że o środowym strajku woźnych będzie w Łodzi cicho.

Źle, że nie jest to wspólny strajk wszystkich pracowników oświaty. Wprawdzie teraz nauczyciele nie zarabiają najgorzej, niedawno też była podwyżka, jednak w strajku administracji i obsługi moglibyśmy wziąć udział w ramach poparcia żądań koleżanek i kolegów. Uważam, że nauczycieli powinno żywo interesować, ile zarabia sekretarka, księgowa czy woźna. Co po podwyżkach dla belfrów, gdy obok nas w tej samej szkole pracują ludzie za nędzne grosze?

Frustracja pracowników administracji i obsługi jest olbrzymia. Wyrażanie niezadowolenia poprzez strajk jest najlepszym wyjściem z trudnej sytuacji. Zamiast mieć pracę w głębokim poważaniu (zgodnie z zasadą: oni udają, że nam płacą, a my udajemy, że pracujemy), koleżanki i koledzy protestują. Bardzo to szanuję. Dlatego ja oraz inni nauczyciele z przyjemnością posprzątamy szkołę i wykonamy wszystkie konieczne prace. Szkoda, że tylko tyle możemy zrobić.