Logopeda na pięć sekund

Praca z dziećmi ze specjalnymi potrzebami to priorytet MEN. Zadaniem nauczycieli jest rozpoznawać te dzieci, otaczać je szczególną opieką, a pracodawcy zgłaszać zapotrzebowanie na specjalistów, np. logopedów.

Nauczycielki przedszkola, do którego chodzi moja córka, wykonały kawał dobrej roboty. Wychwyciły dzieci ze specjalnymi potrzebami i zgłosiły zapotrzebowanie na logopedę. Zapotrzebowanie jest duże: z jednej grupy pomocy logopedy potrzebuje aż dziewięć osób (co trzecie dziecko). Podobnie jest w innych grupach – dzieci bowiem mówią źle, co wróży problemy w nauce szkolnej. Mają więc specjalną potrzebę i potrzebują pomocy specjalisty. Organ prowadzący, jak się dzisiaj dowiedziałem, zareagował na zapotrzebowanie i przyznał całej placówce (liczy ok. 180 dzieci) logopedę na trzy godziny w miesiącu. Wychodzi po minucie na dziecko, czyli dziennie pięć sekund. A tak poważnie – pomocą może zostać objętych zaledwie troje dzieci, czyli mniej niż 2 procent. Reszcie maluchów ze specjalnymi potrzebami władze państwa i miasta pokazują figę. Ciekawe, na jakiej zasadzie nauczycielki wytypują najbardziej potrzebujących? Proponuję urządzić loterię.

Słuchałem wczoraj, jak premier powiedział a propos zachowania pewnego polityka: „A co, łaskę robi?”. Tymi samymi słowami chciałbym skomentować zachowanie władz oświatowych w Łodzi: A co, łaskę robią? Czy objęcie opieką dzieci ze specjalnymi potrzebami to łaska? Chce się rząd chwalić, że otacza opieką dzieci, to niech wywiązuje się ze swoich zobowiązań. Tymczasem mamy do czynienia z potworną fikcją. MEN ogłosił akcję, ale zamierza ją wykonać nawet nie na pół gwizdka, lecz psim swędem. Guzik będzie, a nie opieka. Tylko papiery się zrobi. Obrzydliwa fikcja i tyle.

A teraz inna sprawa. Znajomi, z którymi rozmawiam o sprawach oświaty, zwrócili mi uwagę, że odkąd PO rządzi w Łodzi, miejscowy dodatek „Gazety Wyborczej” stracił pazur. Nagle w łódzkiej oświacie wszystko gra. Wcześniej dziennikarze wyciągali masę problemów, a teraz niczego nie widzą. O sprawach logopedów dla przedszkoli i o tym, jak realizowane jest zadanie otaczania opieką dzieci ze specjalnymi potrzebami, powinna „Wyborcza” trąbić. Tymczasem – mówią znajomi – cisza. Człowiek może mieć wrażenie, że Łódź ma najlepszą oświatę w Polsce. Problemów żadnych, tylko sukcesy i rocznice. Nie wiem, czy to prawda, ale się przyjrzę. „Gazetę Wyborczą” mogę czytać codziennie, gdyż w mojej szkole jest rozdawana za darmo (nagroda za sukcesy).